2. Be my V
Zacznijmy od tego, że nigdy nie przepadałam za tą datą. Wzbudzała we mnie niechęć, łzy, panikę i wywierała dziwną presję.. wydaje mi się, że już od dziecka, kiedy w szkole był wyścig "Kto dostał więcej walentynek". I zawsze było wiadomo, że na pewno nie ja. A ja tak do tego przywykłam, że znałam to za swój życiowy pewniaczek. Więc kiedy inne dziewczynki odkrywały kto jest ich dzisiejszą miłością ja odkrywałam, że chłopiec, który nie wiedział nawet o moim istnieniu postarał się o uwagę dziewczynki, którą ja nigdy bym nie była. No ale stwierdziłam już wtedy jako 8-letnie dziecko, że przecież mój los na pewno się kiedyś odmieni. Poznam księcia, przyjedzie karocą, wróbelki ubiorą mnie w piękną sukienkę. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo mam przesrane będąc już dorosłą bądź co bądź kobietą. I nie chodzi tu o wystawne kolacje, otrzymywanie drogich prezentów czy bukietów 100 róż. Chodzi o pierdoloną karteczkę z napisem " Będziesz moją walentynką"? Cóż zawsze można wypożyczyć (sick!) taki bukiet za 100 lub 200 zł. I nie zapominajcie, że wiele osób tak robi a potem reszta ulega chorej presji pokazania się przed całym światem. Czy nie chodzi o to aby właśnie nie pokazywać takich momentów w swoim życiu? Czy nie chodzi o to aby spędzać ten czas z ludźmi na których nam zależy? I chodzi tu o faktyczne spędzanie tego czasu a nie robienie relacji z kolacji i opowiadanie o tym jaka pyszna była kolacja i jaki fajny będzie deser w domu. Szczegóły zostawcie dla siebie.
Przejdźmy do tego, że miałam ból dupy. I się do tego przyznaje bo moim zdaniem większość osób zwyczajnie tego nie robi. Tak miałam. O te wszystkie misie, różyczki, karteczki, kolacje, kino, wyjazdy. Moje walentynki zawsze sprowadzały się do tego, że albo wypadało tak że już zostałam na nie kompletnie sama, albo szłam gdzieś ze znajomymi, albo mój ówczesny wtedy chłopak stwierdził że wystarczy mi kawałek pizzy w markecie lub hod dog na orlenie ( no nie był to mój szczyt marzeń). A wystarczyło wysłać karteczkę z napisem " Będziesz moją walentynką"? Co w tłumaczeniu nie oznacza " Będziesz moją żoną" o czym wiele osób nie wie. W dzisiejszych czasach chowamy swoje uczucia i boimy się z nimi wychodzić na ulicę tak jakby było to coś kompletnie złego i niewyjściowego. Najwyżej potrąci nas autobus. Wielka mi rzecz. Wstaniesz, otrzepiesz się i pójdziesz dalej. A jak dostaniesz wstrząsu mózgu to przyjmiesz odpowiednią ilość wysokoprocentowego lekarstwa. Zapomnisz na chwilę o upokorzeniu ale twój kac na drugi dzień już nie bardzo.
Dzisiaj nie wstydzę się powiedzieć kto jest ważny w moim życiu a kto zwyczajnie już dawno wypisał się z tego klubu- bardzo wam tego życzę. Co roku daje walentynkę. Najczęściej w postaci słodyczy. Czy to był czekoladowy telegram, babeczki czy inne ciasteczka. Uważam, że to świetny pomysł aby kogoś utuczyć i powiedzieć mu " Jak będziesz gruby to też będziesz dla mnie fajny". No cóż w drugą stronę to już nie działa. Teraz w dobie internetu i sięgania po ludzi niczym po ketchup na półce w markecie nie oczekujcie, że jeśli ważyłyście 50 kg a teraz na wadze macie 70 kg to jesteście tak samo atrakcyjne dla waszych facetów. No chyba że jesteście w ciąży ( aczkolwiek mi się kobiety w ciąży nie podobają i mówię to z całkowitą odpowiedzialnością) albo jesteście starsze o 30 lat. Nie chodzi o nakładanie tynku na twarz, robienie cycków czy chodzenie co dwa dni do kosmetyczki. Dla mnie dbanie o siebie to dbanie o to co mam na talerzu, o mój codzienny ruch oraz o to aby ograniczać dopływ głupot do mojej głowy. Nie czekaj aż on da ci prezent bo to nie jest drugi dzień kobiet. Wysil się i też rusz dupę bo znajdzie się taka, która już odpowiednio ruszy tym co trzeba.
To nie jest tylko święto ludzi, którzy już są w sobie zakochani. To również idealna okazja aby pokazać, że nam na kimś zwyczajnie zależy. Tylko, że tym razem nie liczycie już karteczek jak w latach szkolnych a czekacie na tą jedną jedyną fajną karteczkę. Ale zamiast czekać zawsze możecie wysłać. W mojej opinii ludzie dzielą się na tych, którzy czekają i tych, którzy działają. Nawet nie wiecie jak bardzo to widać z perspektywy trenera, kiedy naprawdę wiele osób czeka na magiczny znak Boga "idź na ten trening Grażyna bo zaczynasz przypominać pączka" . Najczęściej tym znakiem od Boga okazują się cyferki na wadze albo partner, któremu czasem się coś wyrwie czy aby na pewno powinnaś jeść jeszcze jeden kawałek ciasta. I wiecie co? Ma do tego prawo, aby tak wam powiedzieć. Nie widzę w tym nic złego, że chce abyście były dla siebie ale również dla niego atrakcyjne. A w zamian za to Ty potem Grażyna masz ból dupy bo ktoś ładnie wygląda i odbierasz każdą nową koleżankę jako potencjalne zagrożenie dla Twojego związku. Może ruszysz dupę i sprawisz że ono zniknie co?
Walentynki czy popularne walenie w tynki to nic innego jak poświęcenie komuś uwagi oraz czasu. To nie powinien być jedyny pretekst do uruchomienia poczty kwiatowej czy zabrania kogoś na dobre żarcie. To nie powinno być odbębnienie bo tak robią wszyscy. To czasem zwykłe posiedzenie w domu, rozmowa, wspólny posiłek czy wcześniejsze wyjście z pracy. To przedłożenie często czyiś potrzeb nad nasze. To wspólny trening, kino czy spacer. To wspólne robienie głupot. To czas, który poświęcamy ludziom, którzy są lub chcemy aby byli ważni w naszym życiu. Dbajcie o nich codzienne.
W tym tygodniu pojawi się również drugi wpis z rozpiską z treningami, przepisami na udane śniadanie na słodko lub słono i zapewne kolejnymi mądrościami w związku z tym że emocje rosną z każdym dniem u niektórych jak przy zbliżającym się grzybobraniu.
Przejdźmy do tego, że miałam ból dupy. I się do tego przyznaje bo moim zdaniem większość osób zwyczajnie tego nie robi. Tak miałam. O te wszystkie misie, różyczki, karteczki, kolacje, kino, wyjazdy. Moje walentynki zawsze sprowadzały się do tego, że albo wypadało tak że już zostałam na nie kompletnie sama, albo szłam gdzieś ze znajomymi, albo mój ówczesny wtedy chłopak stwierdził że wystarczy mi kawałek pizzy w markecie lub hod dog na orlenie ( no nie był to mój szczyt marzeń). A wystarczyło wysłać karteczkę z napisem " Będziesz moją walentynką"? Co w tłumaczeniu nie oznacza " Będziesz moją żoną" o czym wiele osób nie wie. W dzisiejszych czasach chowamy swoje uczucia i boimy się z nimi wychodzić na ulicę tak jakby było to coś kompletnie złego i niewyjściowego. Najwyżej potrąci nas autobus. Wielka mi rzecz. Wstaniesz, otrzepiesz się i pójdziesz dalej. A jak dostaniesz wstrząsu mózgu to przyjmiesz odpowiednią ilość wysokoprocentowego lekarstwa. Zapomnisz na chwilę o upokorzeniu ale twój kac na drugi dzień już nie bardzo.
Dzisiaj nie wstydzę się powiedzieć kto jest ważny w moim życiu a kto zwyczajnie już dawno wypisał się z tego klubu- bardzo wam tego życzę. Co roku daje walentynkę. Najczęściej w postaci słodyczy. Czy to był czekoladowy telegram, babeczki czy inne ciasteczka. Uważam, że to świetny pomysł aby kogoś utuczyć i powiedzieć mu " Jak będziesz gruby to też będziesz dla mnie fajny". No cóż w drugą stronę to już nie działa. Teraz w dobie internetu i sięgania po ludzi niczym po ketchup na półce w markecie nie oczekujcie, że jeśli ważyłyście 50 kg a teraz na wadze macie 70 kg to jesteście tak samo atrakcyjne dla waszych facetów. No chyba że jesteście w ciąży ( aczkolwiek mi się kobiety w ciąży nie podobają i mówię to z całkowitą odpowiedzialnością) albo jesteście starsze o 30 lat. Nie chodzi o nakładanie tynku na twarz, robienie cycków czy chodzenie co dwa dni do kosmetyczki. Dla mnie dbanie o siebie to dbanie o to co mam na talerzu, o mój codzienny ruch oraz o to aby ograniczać dopływ głupot do mojej głowy. Nie czekaj aż on da ci prezent bo to nie jest drugi dzień kobiet. Wysil się i też rusz dupę bo znajdzie się taka, która już odpowiednio ruszy tym co trzeba.
To nie jest tylko święto ludzi, którzy już są w sobie zakochani. To również idealna okazja aby pokazać, że nam na kimś zwyczajnie zależy. Tylko, że tym razem nie liczycie już karteczek jak w latach szkolnych a czekacie na tą jedną jedyną fajną karteczkę. Ale zamiast czekać zawsze możecie wysłać. W mojej opinii ludzie dzielą się na tych, którzy czekają i tych, którzy działają. Nawet nie wiecie jak bardzo to widać z perspektywy trenera, kiedy naprawdę wiele osób czeka na magiczny znak Boga "idź na ten trening Grażyna bo zaczynasz przypominać pączka" . Najczęściej tym znakiem od Boga okazują się cyferki na wadze albo partner, któremu czasem się coś wyrwie czy aby na pewno powinnaś jeść jeszcze jeden kawałek ciasta. I wiecie co? Ma do tego prawo, aby tak wam powiedzieć. Nie widzę w tym nic złego, że chce abyście były dla siebie ale również dla niego atrakcyjne. A w zamian za to Ty potem Grażyna masz ból dupy bo ktoś ładnie wygląda i odbierasz każdą nową koleżankę jako potencjalne zagrożenie dla Twojego związku. Może ruszysz dupę i sprawisz że ono zniknie co?
Walentynki czy popularne walenie w tynki to nic innego jak poświęcenie komuś uwagi oraz czasu. To nie powinien być jedyny pretekst do uruchomienia poczty kwiatowej czy zabrania kogoś na dobre żarcie. To nie powinno być odbębnienie bo tak robią wszyscy. To czasem zwykłe posiedzenie w domu, rozmowa, wspólny posiłek czy wcześniejsze wyjście z pracy. To przedłożenie często czyiś potrzeb nad nasze. To wspólny trening, kino czy spacer. To wspólne robienie głupot. To czas, który poświęcamy ludziom, którzy są lub chcemy aby byli ważni w naszym życiu. Dbajcie o nich codzienne.
W tym tygodniu pojawi się również drugi wpis z rozpiską z treningami, przepisami na udane śniadanie na słodko lub słono i zapewne kolejnymi mądrościami w związku z tym że emocje rosną z każdym dniem u niektórych jak przy zbliżającym się grzybobraniu.
Komentarze
Prześlij komentarz