17. Thank u, NEXT
Miał być to post dotyczący offseasonu ale jako, że to mój blog i nikt nie płaci mi za nic to mogę pisać o czym chce. W końcu na tym polega też idea blogowania w moim mniemaniu. Dzisiaj będzie na temat, przez który włosy same jeżą mi się na głowie i mam problem aby przełknąć dobrze ślinę. Będzie na temat relacji między ludzkich. Dokładniej mówiąc tego jaka teraz jest moda na bycie bezpłciowym ignorantem w przekonaniu, że kobiety wolą "niegrzecznych chłopców".
Pamiętam jak miałam 16 lat. Miałam takiego chłopaka. T codziennie czekał pod moim liceum z białą różą (lubię białe kwiaty) i odprowadzał mnie na autobus do domu albo szliśmy na spacer. Wtedy wyczynem u mnie było trzymanie kogoś za rękę. Przez cały nasz związek, który trwał dwa miesiące? nie pocałowaliśmy się itp. Ale bardzo Nam zależało. Jemu bardziej bo to ja zerwałam a on potem chciał znowu. Jedna z nielicznych osób, która się starała w moim życiu i była całkowicie bezinteresowna. Reszta moich związków była podobna, ale ja również zostałam "porzucona" i nic w tym dziwnego bo każdy ma prawo do wyboru jak pozna drugą osobę i stwierdzi, że nie do końca jej pewne rzeczy pasują. Ja zawsze wychodzę z założenia, że życie jest za krótkie aby męczyć się w czyimś towarzystwie jeśli nam ono nie odpowiada. Zawsze warto być sobą- o czym chyba niektórzy zapominają.
Miłość dzisiaj- jeśli mogę użyć takiego słowa przypomina dzisiaj transakcję. Ludzie są ze sobą- bo są. Bo tak wypada, trzeba. Nic między nimi często nie ma poza dzieckiem oraz kredytem w banku zaciągniętym na mieszkanie czy samochodem. Nawet nie wiecie jak wiele rozmów odbyłam z moimi koleżankami, o tym, że nie chcą z kimś być ale muszą - bo mają dzieci, bo sobie nie poradzą. I tak trwają po 5, 10, 15 lat w tym samym miejscu, w tym samym związku. Bo tak trzeba. Bo został wpojony jakiś dziwny dla mnie obraz posiadania rodziny. Bo jak nie macie dzieci, to chyba mieć nie możecie i każdy wam współczuje i zadaje pytania kiedy dzidziuś. Jakby bycie w związku do czegoś obligowało. Jakby ślub i wielkie wesele miało stanowić o trwałości związku. Te piękne zdjęcia- sesje zaręczynowe, sesje z brzuszkiem, sesje na 1 urodziny dziecka, sesja z pierwszej kupki, sesja z rocznicy ślubu, sesja z ... życia. O tyle o ile większość moich znajomych jest bardzo normalna i wręcz z radością śledzę poczynania ich pociech oraz ich związku o tyle nie potrafię zrozumieć jak wielką presję niektórzy czują w związku z tym.
No dobrze- ale zanim miłość i dostaniemy za nią paragon to jeszcze trzeba tą miłość znaleźć. O tyle o ile kiedyś spotykanie się trwało miesiącami i nikt nie wysyłał sobie zamiast zdań durnych emotek teraz potrafimy mieć jedno, dwa spotkania. Ja nazywam to spotkaniami jednej szansy. Albo jesteś miszczem pierwszego wrażenia albo ktoś mówi ci " Thank u, next". Wiecie- nie widzę w tym nic złego ale nie toleruję kłamstwa i mydlenia oczu. Nawet nie wiecie jak wiele moich koleżanek oraz ja spotkało "mężczyzn", którzy potrafili pięknie pisać, mówić ale jakby ten pompowany wieloma dniami lub tygodniami balonik potrafił szybko pękać. Wystarczy napisać jedno magiczne zdanie: " Nie jestem zainteresowany". Nikt z Nas - przynajmniej ja, nie spotyka się w celu poznania kolejnego kolegi ( tego mam aż za dużo) a potencjalnego partnera. Nie chodzi tu o wchodzenie od razu w związek ale poznanie kogoś. Ciężko kogoś poznać podczas 2-godzinnej lub nawet 5-godzinnej rozmowy. Tu potrzeba czegoś więcej.
Więc jesteśmy na castingu. Mamy aplikacje gdzie na podstawie wybitnie korzystnych zdjęć wybieramy sobie swoje pokemony. Klikamy czy Nam się podobają czy mają spadać i nie zawracać Nam gitary. Miłość sprowadziła się do smutnej wymiany kilku zdań, płynów ustrojowych i smutnego "może do zobaczenia". Wybieramy sobie kilka okazów, przyznajemy punkty, robimy tabelki a potem wybieramy króla i królową konkursu próżności. Na podstawie czyjejś pracy, ambicji wydajemy wyrok czy nam się uda czy też nie. Nawet nie próbujemy tylko chowamy głowę w piasek.
Piszesz z gościem tygodniami w oczekiwaniu na kolejną wiadomość a nie wiesz, że jest kilka takich lasek, które czekają na sms dokładnie od tego samego gościa. Zostaniesz wybrana czy nie? Czekasz jak na szpilkach. Nóż widelec ciebie właśnie wybierze spośród grona tylu zainteresowanych. A być może gdzieś blisko jest gość, którego nawet nie widzisz.
Gościu nie musi się teraz starać nawet. Kwiaty na spotkaniu? To chyba na jakąś rocznicę. Nam - przynajmniej mi nie zależy na księciu w drogim samochodzie z willą z basenem a na gościu co będzie wspierał w naszych pasjach, kupi czasem ulubioną czekoladę, przyniesie kwiaty, ugotuje obiad, wytrze łzy po porażce czy opatrzy rany po walce. Oczywiście, że chcemy gościa co będzie potrafił poradzić sobie w życiu, będzie pracowity, pomocny, w razie czego naprawi pralkę albo wkręci żarówkę. Skoro same pracujemy i się realizujemy to chyba normalna kolej rzeczy. Bo potem słyszę od moich kolegów co mentalnie mają jeszcze 12 lat, że szukamy milionera. Nikt nie potrzebuje milionów do szczęścia. Wystarczy prawdziwa relacja z drugą osobą, która jest sobą i nikogo nie udaje.
Jeśli mówię komuś, że nie mam czasu i mam okropny miesiąc pod względem czasowym to znaczy, że naprawdę tak jest. Jeśli mówię, że spotkam się z kimś i będę prosto po treningach to niech ktoś nie oczekuje że w 5 min wskoczę w obcasy, sukienkę i tak odpicowana przyjadę na rowerze. No nie. Oczywiście mogłabym udawać, że to moja codzienność ale jakby nie mam takiej potrzeby. Albo ktoś bierze mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza albo powie "Thank u, next". Najgorsze co w moim mniemani robią teraz ludzie to udają. Udają kogoś kim być może chcieliby być lub kogoś kto ich zdaniem w tej relacji się sprzeda. A ile można udawać? Miesiąc, dwa? Rok? Potem przychodzą sytuacje, które weryfikują jacy naprawdę jesteśmy. Kiedy tracimy pracę, może dom, a być może mamy depresję. I kto wtedy jest obok? Kto znika?
Bez finansów nie ma romansów. Coś w tym jest. Ja nauczyłam się mówić o pieniądzach. I nie nazywam tego pieniążkami. Umiem zadać komuś pytanie czym się trudni w życiu. Mnie to interesuje. Nie ze względu na finanse a ze względu na to czy spotkam się ze zrozumieniem z drugiej strony. Wiecie jaka odpowiedź pada najczęściej na to pytanie na jakimkolwiek spotkaniu- nie ważne czy moim czy moich koleżanek. Faceci to najczęściej doradcy lub przedstawiciele handlowi. To taki banał tak powiedzieć, ale to prawda. No chyba, że znam gościa i wiem co robi wtedy tak jakby nie ma mydlenia ocz. Panowie wymijająco odpowiadają na pytania dotyczące zarobków. Bo albo za mało albo za dużo. A jak poleci na kasę? A jak będzie mnie chciała wydoić? A skąd to można wiedzieć po dwóch godzinach rozmowy. O właśnie. Rozmowy też są o dupie marynie. Nie oczekuje gadki na tematy sportowe, ale tematami uniwersalnymi zawsze były filmy, muzyka - może książka. A czasami są to naprawdę rozmowy o niczym i wtedy nie wiesz czy twój rozmówca to debil, czy robi z ciebie debila czy zwyczajnie Cię nie słucha bo w głowie widzi jż oczami wyobraźni jak się przed nim rozbierasz.
Wymagania fizyczne też są wygórowane. O tyle o ile na zdjęciu ludzie są wysportowani, super zbudowani o tyle w realu często mija się to z prawdą. I zaraz są tłumaczenia, że spasł się w ciągu doby albo że jest chory. WTF. Nikt nie jest idealny. Każdy wie jak to działa. Nikt nie wymaga od nikogo super wyglądu a jedynie chyba super charakteru. A teraz zamiast charakter masz ładne zdjęcie. I emotkę w wiadomości. I tak twoje życie może być ładnym obrazkiem. Gościu chce żebyś wyglądała jak modelka i jego zdobycz a sam wygląda jak smutny rolnik z brzuchem od picia piwie na kanapie. No ale ty masz wyglądać i być zdobyczą niczym na wystawie.
Do brzegu. Wymagania kobiet ograniczają się już do praktycznie istnienia rodzaju męskiego. Bo dzisiaj to mamy do czynienia ( nie obrażając nikogo odmiennej orientacji seksualnej) z ciotopedałami. Kobiety same nauczyły się naprawiać, wkręcać, odkręcać, zarabiać- bo do tego zmusiły ich również obecne czasy. Chcesz być bardziej męski? Zapewniam Cię, że kolejne super ciuchy ani samochód o tym nie świadczy. Żadnej normalnej kobiety to nie interesuje. Czekam aż kobiety zaczną przynosić kwiaty na spotkania lub przyjeżdżać po kogoś swoją karocą.
na dzisiaj:
Pamiętam jak miałam 16 lat. Miałam takiego chłopaka. T codziennie czekał pod moim liceum z białą różą (lubię białe kwiaty) i odprowadzał mnie na autobus do domu albo szliśmy na spacer. Wtedy wyczynem u mnie było trzymanie kogoś za rękę. Przez cały nasz związek, który trwał dwa miesiące? nie pocałowaliśmy się itp. Ale bardzo Nam zależało. Jemu bardziej bo to ja zerwałam a on potem chciał znowu. Jedna z nielicznych osób, która się starała w moim życiu i była całkowicie bezinteresowna. Reszta moich związków była podobna, ale ja również zostałam "porzucona" i nic w tym dziwnego bo każdy ma prawo do wyboru jak pozna drugą osobę i stwierdzi, że nie do końca jej pewne rzeczy pasują. Ja zawsze wychodzę z założenia, że życie jest za krótkie aby męczyć się w czyimś towarzystwie jeśli nam ono nie odpowiada. Zawsze warto być sobą- o czym chyba niektórzy zapominają.
Miłość dzisiaj- jeśli mogę użyć takiego słowa przypomina dzisiaj transakcję. Ludzie są ze sobą- bo są. Bo tak wypada, trzeba. Nic między nimi często nie ma poza dzieckiem oraz kredytem w banku zaciągniętym na mieszkanie czy samochodem. Nawet nie wiecie jak wiele rozmów odbyłam z moimi koleżankami, o tym, że nie chcą z kimś być ale muszą - bo mają dzieci, bo sobie nie poradzą. I tak trwają po 5, 10, 15 lat w tym samym miejscu, w tym samym związku. Bo tak trzeba. Bo został wpojony jakiś dziwny dla mnie obraz posiadania rodziny. Bo jak nie macie dzieci, to chyba mieć nie możecie i każdy wam współczuje i zadaje pytania kiedy dzidziuś. Jakby bycie w związku do czegoś obligowało. Jakby ślub i wielkie wesele miało stanowić o trwałości związku. Te piękne zdjęcia- sesje zaręczynowe, sesje z brzuszkiem, sesje na 1 urodziny dziecka, sesja z pierwszej kupki, sesja z rocznicy ślubu, sesja z ... życia. O tyle o ile większość moich znajomych jest bardzo normalna i wręcz z radością śledzę poczynania ich pociech oraz ich związku o tyle nie potrafię zrozumieć jak wielką presję niektórzy czują w związku z tym.
No dobrze- ale zanim miłość i dostaniemy za nią paragon to jeszcze trzeba tą miłość znaleźć. O tyle o ile kiedyś spotykanie się trwało miesiącami i nikt nie wysyłał sobie zamiast zdań durnych emotek teraz potrafimy mieć jedno, dwa spotkania. Ja nazywam to spotkaniami jednej szansy. Albo jesteś miszczem pierwszego wrażenia albo ktoś mówi ci " Thank u, next". Wiecie- nie widzę w tym nic złego ale nie toleruję kłamstwa i mydlenia oczu. Nawet nie wiecie jak wiele moich koleżanek oraz ja spotkało "mężczyzn", którzy potrafili pięknie pisać, mówić ale jakby ten pompowany wieloma dniami lub tygodniami balonik potrafił szybko pękać. Wystarczy napisać jedno magiczne zdanie: " Nie jestem zainteresowany". Nikt z Nas - przynajmniej ja, nie spotyka się w celu poznania kolejnego kolegi ( tego mam aż za dużo) a potencjalnego partnera. Nie chodzi tu o wchodzenie od razu w związek ale poznanie kogoś. Ciężko kogoś poznać podczas 2-godzinnej lub nawet 5-godzinnej rozmowy. Tu potrzeba czegoś więcej.
Więc jesteśmy na castingu. Mamy aplikacje gdzie na podstawie wybitnie korzystnych zdjęć wybieramy sobie swoje pokemony. Klikamy czy Nam się podobają czy mają spadać i nie zawracać Nam gitary. Miłość sprowadziła się do smutnej wymiany kilku zdań, płynów ustrojowych i smutnego "może do zobaczenia". Wybieramy sobie kilka okazów, przyznajemy punkty, robimy tabelki a potem wybieramy króla i królową konkursu próżności. Na podstawie czyjejś pracy, ambicji wydajemy wyrok czy nam się uda czy też nie. Nawet nie próbujemy tylko chowamy głowę w piasek.
Piszesz z gościem tygodniami w oczekiwaniu na kolejną wiadomość a nie wiesz, że jest kilka takich lasek, które czekają na sms dokładnie od tego samego gościa. Zostaniesz wybrana czy nie? Czekasz jak na szpilkach. Nóż widelec ciebie właśnie wybierze spośród grona tylu zainteresowanych. A być może gdzieś blisko jest gość, którego nawet nie widzisz.
Gościu nie musi się teraz starać nawet. Kwiaty na spotkaniu? To chyba na jakąś rocznicę. Nam - przynajmniej mi nie zależy na księciu w drogim samochodzie z willą z basenem a na gościu co będzie wspierał w naszych pasjach, kupi czasem ulubioną czekoladę, przyniesie kwiaty, ugotuje obiad, wytrze łzy po porażce czy opatrzy rany po walce. Oczywiście, że chcemy gościa co będzie potrafił poradzić sobie w życiu, będzie pracowity, pomocny, w razie czego naprawi pralkę albo wkręci żarówkę. Skoro same pracujemy i się realizujemy to chyba normalna kolej rzeczy. Bo potem słyszę od moich kolegów co mentalnie mają jeszcze 12 lat, że szukamy milionera. Nikt nie potrzebuje milionów do szczęścia. Wystarczy prawdziwa relacja z drugą osobą, która jest sobą i nikogo nie udaje.
Jeśli mówię komuś, że nie mam czasu i mam okropny miesiąc pod względem czasowym to znaczy, że naprawdę tak jest. Jeśli mówię, że spotkam się z kimś i będę prosto po treningach to niech ktoś nie oczekuje że w 5 min wskoczę w obcasy, sukienkę i tak odpicowana przyjadę na rowerze. No nie. Oczywiście mogłabym udawać, że to moja codzienność ale jakby nie mam takiej potrzeby. Albo ktoś bierze mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza albo powie "Thank u, next". Najgorsze co w moim mniemani robią teraz ludzie to udają. Udają kogoś kim być może chcieliby być lub kogoś kto ich zdaniem w tej relacji się sprzeda. A ile można udawać? Miesiąc, dwa? Rok? Potem przychodzą sytuacje, które weryfikują jacy naprawdę jesteśmy. Kiedy tracimy pracę, może dom, a być może mamy depresję. I kto wtedy jest obok? Kto znika?
Bez finansów nie ma romansów. Coś w tym jest. Ja nauczyłam się mówić o pieniądzach. I nie nazywam tego pieniążkami. Umiem zadać komuś pytanie czym się trudni w życiu. Mnie to interesuje. Nie ze względu na finanse a ze względu na to czy spotkam się ze zrozumieniem z drugiej strony. Wiecie jaka odpowiedź pada najczęściej na to pytanie na jakimkolwiek spotkaniu- nie ważne czy moim czy moich koleżanek. Faceci to najczęściej doradcy lub przedstawiciele handlowi. To taki banał tak powiedzieć, ale to prawda. No chyba, że znam gościa i wiem co robi wtedy tak jakby nie ma mydlenia ocz. Panowie wymijająco odpowiadają na pytania dotyczące zarobków. Bo albo za mało albo za dużo. A jak poleci na kasę? A jak będzie mnie chciała wydoić? A skąd to można wiedzieć po dwóch godzinach rozmowy. O właśnie. Rozmowy też są o dupie marynie. Nie oczekuje gadki na tematy sportowe, ale tematami uniwersalnymi zawsze były filmy, muzyka - może książka. A czasami są to naprawdę rozmowy o niczym i wtedy nie wiesz czy twój rozmówca to debil, czy robi z ciebie debila czy zwyczajnie Cię nie słucha bo w głowie widzi jż oczami wyobraźni jak się przed nim rozbierasz.
Wymagania fizyczne też są wygórowane. O tyle o ile na zdjęciu ludzie są wysportowani, super zbudowani o tyle w realu często mija się to z prawdą. I zaraz są tłumaczenia, że spasł się w ciągu doby albo że jest chory. WTF. Nikt nie jest idealny. Każdy wie jak to działa. Nikt nie wymaga od nikogo super wyglądu a jedynie chyba super charakteru. A teraz zamiast charakter masz ładne zdjęcie. I emotkę w wiadomości. I tak twoje życie może być ładnym obrazkiem. Gościu chce żebyś wyglądała jak modelka i jego zdobycz a sam wygląda jak smutny rolnik z brzuchem od picia piwie na kanapie. No ale ty masz wyglądać i być zdobyczą niczym na wystawie.
Do brzegu. Wymagania kobiet ograniczają się już do praktycznie istnienia rodzaju męskiego. Bo dzisiaj to mamy do czynienia ( nie obrażając nikogo odmiennej orientacji seksualnej) z ciotopedałami. Kobiety same nauczyły się naprawiać, wkręcać, odkręcać, zarabiać- bo do tego zmusiły ich również obecne czasy. Chcesz być bardziej męski? Zapewniam Cię, że kolejne super ciuchy ani samochód o tym nie świadczy. Żadnej normalnej kobiety to nie interesuje. Czekam aż kobiety zaczną przynosić kwiaty na spotkania lub przyjeżdżać po kogoś swoją karocą.
na dzisiaj:
Komentarze
Prześlij komentarz